G R A G I E Ł D O W A.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Moje przygody z funduszami inwestycyjnymi - czy to się opłaca ?

Muszę to przyznać na wstępie. Nie jestem wytrawnym inwestorem, znającym się na różnego rodzaju akcjach spółek, kontraktach, EFT-ach (czymkolwiek one są), walutach i innych egzotycznych tworach finansowych. Podczas studiów, które zakończyłem dobrych parę lat temu „liznąłem” trochę analizy finansowej, ale to wszystko.


Mając pewne ogólne pojęcie o gospodarce, pomyślałem, że fundusze inwestycyjne to idealne rozwiązanie dla człowieka, który potrafi odróżnić akcję od obligacji, ale nie posiada szerokiej wiedzy o analizie technicznej, czy o analizie fundamentalnej. Niewątpliwie jest to bardzo szeroki zakres wiedzy ekonomicznej, wymagający pełnego zaangażowania i czasu, z kolei gra na giełdzie przypomina mi bardzo skomplikowaną rozgrywkę szachową połączoną z elementami pokera. Tu naprawdę trzeba być „kumatym”.



W 2004 roku otworzyłem rachunek w towarzystwie funduszy inwestycyjnych PKO/CS, gdzie wybrałem fundusz akcyjny, ale radzili sobie kiepsko, więc w lipcu 2007 roku spieniężyłem go i kupiłem jednostki w Arce – też fundusz akcji (dobra reklama to połowa sukcesu). To był mój błąd, ponieważ zaślepiony chciwością nie zadałem sobie trudu, aby sprawdzić jakimi prawidłami kieruje się giełda, poczytać o rozpoczynającym się w USA kryzysie gospodarczym i zobaczyć, że kursy akcji są niebotycznie wysokie, więc tylko kwestią czasu były spadki tych kursów. To była nauczka na całe życie. W ciągu kilku miesięcy utraciłem to wszystko, co udało mi się wypracować przez 3 lata w PKO/CS. Wystarczy policzyć, że od lipca 2007 roku do listopada 2009 upłynęło 71 miesięcy. W tym czasie wpłacałem regularnie ok. pln 100 (+ duża wpłata początkowa w wysokości ok. pln 3900, to daje: pln 7100 + 3900 = pln 11000(trochę zaokrąglam, ale chodzi o pokazanie rzędu wielkości). Tyle miałbym teraz zwyczajnie wpychając te pieniądze pod materac. Oczywiście trzeba uwzględnić inflację, powiedzmy średnio ok. 3%. No to, zeby były pełne 3 lata, do lipca 2010 roku te pieniądze byłyby warte ok. pln 10000. W ubiegłym tygodniu sprawdziłem stan moich rachunków w Arce; miałem 200 jednostek uczestnictwa, wartych ok. pln 6800... czyli straciłem około połowy środków (50%).

Do zeszłego tygodnia nie martwiłem się tym aż tak bardzo, ponieważ powtarzałem sobie znany slogan „W długim okresie czasu na giełdzie nie można stracić”. Wówczas przeczytałem artykułu na stronie notowany.pl: http://notowany.pl/artykul/10232/najlepsze-inwestycje-dlugoterminowe-czyli-akcje. W tym serwisie pisze niejaki Appfunds, którego lubię poczytać, facet miewa trafne spostrzeżenia, które mogą pomóc uniknąć wielu pułapek. Na jego blogu: http://www.appfunds.blogspot.com/ są linki do innych równie ciekawych blogów (choć nie wszystkie). Swoją drogą jeśli jakiś wpis był dla was przydatny, kliknijcie w jakąś reklamę na blogu, który czytacie dzięki temu wspomożecie autora lub autorkę paroma groszami, a to miła gratyfikacja za pracę, jaką w to pisanie włożył.

Wracając do mojego wywodu, po lekturze artukułu na notowany.pl załamałem się. "Cholera nie ma gwarancji, nie ma czarnej skrzynki do produkcji kasy i bezpiecznej emerytury!".

Wymyśliłem więc wczoraj o 06.00 rano (rano najczęściej mam jakieś pomysły- naszczęście zasypiam znowu, więc o 99% z nich zapominam), że otworzę drugi fundusz, bezpieczny, również w Arce (bo tam mam konto IKE) – ochrony kapitału, i w czasie, kiedy giełda będzie leciała w dół, środki wypracowane w funduszu akcji będę przerzucał w bezpieczny fundusz, a kiedy giełda będzie rosła, będę przerzucał spowrotem do funduszu akcyjnego. Pomyślałem alemam łeb, no chyba dostanię Nobla :). Ale jak to mówią "Wszystko ktoś, kiedyś wymyślił", tak i ten sposób ktoś, kiedyś opatentował. Wczoraj, kiedy wszedłem na blog: http://harmonogrammilionera.blogspot.com/2009/11/czas-na-portfel-cz-ii.html. Znalazłem wpis, w którym autor przedstawia dwie metody na ochronę kapitału zainwestowanego w funduszach, kto jest zainteresowany, nich sobie kliknie na linka.

Dlaczego o tym wszystkim pisze? Nie po to, aby straszyć, czy zniechęcać do funduszy, ale mam nadzieję, że ktoś nauczy się na moich blędach. Nikt nie może nam zagwarantować 100% bezpieczeństwa w funduszach, nawet tych tzw. "bezpiecznych" - pieniężnych, wystarczy wejść na np. na: ttp://www.fundi.pl/fundusze_inwestycyjne, gdzie jest ranking funduszy i nawet wśród nabezpieczniejszych, pieniężnych są takie, które przyniosły straty w ciągu ostatniego roku, np. DWS Rynku Pieniężnego. Nawet lokata w banku może przynieść stratę, jeśli jej oprocentowanie jest niższe niż stopa inflacji. To nieprawda, że wystarczy tylko systematycznie odkładać kasę.Trzeba się nią również opiekować, podobnie jak ogrodem. Powinno się co jakiś czas sprawdzać wyniki swojego funduszu i jeśli radzi sobie kiepsko, bezlitośnie go „wyciąć”, tzn. sprzedać jednostki i poszukać lepszego, nie dawać się mamić sloganami sprzedawców, tylko samodzielnie czytać, czytać i jeszcze raz czytać i dywersyfikować. Ja w ramach dywersyfikacji, ostatnio zacząłem korzystać z Super Marketu Funduszy Inwestycyjnych mBank-u, ale jeśli zobaczę, że to mi się nie opłaca, poprostu zamknę rachunek i wycofam środki – to jest moje noworoczne postanowienie :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz