G R A G I E Ł D O W A.

wtorek, 29 stycznia 2013

Pomysł na osczędzanie.


Kilka ostatnich miesięcy to okres chronicznej niemocy twórczej na blogu. Jakoś tak się stało, że nie mogłem znaleźć sposobu na wyszukanie ciekawego tematu, o którym chciałoby mi się "skreślić" kilka słów. Oczywiście ucierpiał na tym blog, stając się cmentarzyskiem starych wpisów.
Być może wynika to z tego, że przestałem już tak intensywnie, jak kiedyś szukać tego najlepszego spososbu oszczędzania oraz inwestowania pieniędzy.
Zrozumiałem, że nie ma cudownego sposobu pomnażania pieniędzy, a najlepszą metodą jest zautomatyzowanie procesu odkładania oszczędności. Czyli ustawienia sobie na koncie osobistym stałego zlecenia, które w określonych okresach (najczęściej raz w miesiącu, po wypłacie) przeleje część pieniędzy na osobne konto oszczędnościowe, rachunek IKE, rachunek maklerski i co tylko sobie jeszcze wymyślicie.
Drugim ważnym kryterium, jest określenie już na samym początku celu, na jaki odbieramy sobie część środków, które moglibyśmy teraz już przecież przeznaczyć na przyjemności. Jest to ważne działanie z psychologicznego punktu widzenia, ponieważ odkładanie pieniędzy, dla samego tylko odkładania to czysty masochizm i mało kogo może zachęcić do takiego działania. Cel może być jeden lub może być ich kilka, oczywiście nie można przesadzić z ich ilością bo by życia nie starczyło, żeby odłożyć kasę na wszystko.
Ja rozdzielam oszczędności na dwa strumienie. Pierwszy to pieniądze płynące małym strumykiem na konto IKE, które mam nadzieję zaowocuje kiedyś wcale miłym dodatkiem emerytalnym. Ale też nie łudzę się, że będą z tego jakieś kokosy, bo odkładam niecałe 10% pensji, więc stan licznika rośnie wolno i jakoś nie wydaje mi się, abym zebrał tam miliony. Jednakże lepsze to niż nic, szczególnie jak sami przedstawiciele ZUS-u mówią, że ich produkt jest do kitu.
Drugi strumyk (też około 10% pensji), płynie na konto oszczędnościowe, gdzie leżą pieniądze na niespodziewane wydatki i zachcianki, np. wakacje.
I tyle... nie kombinuję już, nie szukam szczególnie dobrych okazji inwestycyjnych, raczej skupiam się na zwiększaniu dochodów z pracy, którą wykonuję, cały czas będąc aktywnym na rynku zatrudnienia. Ta inwestycja daje lepsze stopy zwrotu oraz dochodu, niż śledzenie tabel i szukanie trendów wzrostowych, czy super okazji inwestycyjnych, a nie wiąże się z ryzykiem utraty oszczędności.
Nie oznacza to jednak, że zrezygnowałem z inwestowania, czy stałem się nagle przeciwnikiem inwestowania na giełdzie. Jednakże nie chce mi się już tak dokładnie śledzić tabel, czytać wielu stron raportów, analizować, sprawdzać i tak dalej. Teraz jeśli klimat jest dobry, kupuje jednostki funduszu ETF20, a przede wszystkim większość środków inwestuję w obligacje - komunalne lub komercyjne.  Stałem się dużo bardziej konserwatywny i ostrożny, nie ryzykuję już jak kiedyś, bo szkoda mi tracić pieniędzy, które z takim trudem odkładałem.
No na dzisiaj już starczy :).