G R A G I E Ł D O W A.

sobota, 20 listopada 2010

Nieco o obligacjach.


Ostatnio banki nie rozpieszczają nas oprocentowaniem lokat, a przecież nikt, kto dba o swój kapitał nie zainwestuję wszystkich pieniędzy w akcje. Dlatego poszukując nowych okazji inwestycyjnych, zainteresowałem się obligacjami (oczywiście, jak w większości przypadków inspiracją były artykuły w Sieci, a przede wszystkim blog niejakiego App-Funds), które oferuje nasz rodzimy rynek Catalyst. Jest to całkiem ciekawa alternatywa wobec rynku głównego akcji GPW oraz jego mniejszego brata New Connect.

Zacznijmy jednak od początku. Czym jest obligacja ?

Najprostsza odpowiedź brzmi, że: jest to  pożyczka jakiej kupujący obligację udziela emitentowi tego papieru wartościowego na pewien okres czasu. W zamian emitent obligacji, po upływie ustalonego w obligacji czasu, zobowiązuje się wypłacić nam pewną premię, no i oczywiście zwrócić pożyczone pieniądze. Pożyczając nasze pieniądze nie mamy tak naprawdę większego wpływu, na to jak zostaną one spożytkowane (inaczej niż bank udzielający kredytu), to sprawia, że musimy uważnie wybierać podmiot, któremu udzielimy pożyczki.
Generalnie obligacje dzielimy na te ze stałym oprocentowaniem, które jest takie samo przez cały okres trwania obligacji i obligacje ze zmiennym oprocentowaniem (gdzie oprocentowanie to często suma jakiejś stałej wartości procentowej i np. wskaźnika WIBOR, który zmienia się w czasie), są jeszcze obligacje indeksowane i zerokuponowe, ale ja osobiście takich nie "spotkałem", więc nie będę o nich teraz pisał.

Obligacje można kupować i sprzedawać za pośrednictwem biur maklerskich i tu trzeba pamiętać, że pobierają one za to pewną prowizję (zwykle od 0,15 do 0,39% wartości transakcji), taką samą, jak przy  obrocie akcjami.

Ważną kwestią, na którą powinno się zwrócić uwagę, to 19% podatek musimy zapłacić od zarobionych odsetek. W zależności od tego kiedy kupimy obligacje i jak często emitent wypłaca odsetki, zapłacimy różny podatek. Zresztą najlepiej zrobię, jeśli nie będę się więcej plątał i oddam głos autorom strony o rynku Catalyst:
[...] Pojawia się jednak pewna komplikacja, gdy aktywnie handlujemy obligacjami na giełdzie. Podatek od odsetek płaci bowiem osoba, która otrzymuje je od emitenta. Ale cena rozliczeniowa obligacji na giełdzie zawiera odsetki należne proporcjonalnie do upływu okresu odsetkowego. Oznacza to, że sprzedający w październiku obligację od której emitent wypłaci odsetki na koniec grudnia, otrzyma odsetki należne za okres od stycznia do października w ramach ceny rozliczeniowej, mimo, że emitent jeszcze ich nie wypłacił. Zapłaci je nabywca obligacji. Jednak znajdzie się on w grudniu w kłopotliwej sytuacji. Emitent wypłaci mu kwotę odsetek za cały rok, jednak podatek także będzie musiał zapłacić od całej tej kwoty, chociaż odsetki za dziesięć miesięcy „oddał” sprzedającemu. Zakładając teoretycznie, że kwota odsetek wynosi 60 zł rocznie, kupując obligację pod koniec października nabywca zapłaci odsetki za dziesięć miesięcy, czyli 50 zł sprzedającemu. W grudniu dostanie od emitenta 60 zł, od czego zapłaci podatek w kwocie 11,4 zł (60*0,19). Na „odsetkowej” części transakcji poniesie więc niewielką stratę (60-50-11,4= -1,4 zł. Z tego wniosek, że nie opłaca się kupować obligacji pod koniec okresu odsetkowego, lecz jak najbliżej jego początku (w praktyce najczęściej na początku roku lub półrocza, jeśli mamy do czynienia z półrocznym okresem odsetkowym).


Warto zwrócić uwagę na ten szczegół, jeśli zamierzacie obracać obligacjami na giełdzie, jeśli jednak jesteście inwestorami długoterminowymi powyższy fakt nie będzie miał dla Was aż tak wielkiego znaczenia.
A mówiąc o obrocie obligacjami, warto zwrócić uwagę na jeszcze dwa ważne aspekty.
Pierwszy z nich to niska płynność obligacji, Catalyst to rynek, który dopiero się rozwija, zaś dzienne obroty najbardziej płynnych papierów rzadko przekraczają milion złotych. Zatem trzeba pamiętać, że nie tak łatwo sprzedać zakupione obligacje i może minąć wiele dni nim uda nam się je upłynnić.
Druga sprawa, to fakt, że emitentami obligacji nie koniecznie muszą być spólki z GPW i nie są oni zobowiązani do publikowania okresowych raportów finansowych, obrazujących ich aktualną kondycję finansową i operacyjną, więc możemy nawet nie wiedzieć, że nasz dłużnik jest mocno "pod kreską" i może być niewypłacalny
Dlatego podkreślę to jeszcze raz, kupno obligacji wiąże się ryzykiem, więc należy trzy razy przemyśleć komu pożyczamy nasze oszczędności.
W tym miejscu możemy przejść do klasyfikowania obligacji w zależności od typu emitenta, albowiem obligacje mogą sprzedawać bardzo różne podmioty i w zależności od tego, kto je oferuje obciążone są one większym lub mniejszym ryzykiem. Ponowanieoddam głos paniom i panom tworzącym stronę o rynku Catalyst, którzy objaśnią to najlepiej:

Obligacje korporacyjne


Obligacje korporacyjne, czyli emitowane przez różnego rodzaju przedsiębiorstwa, stanowią u nas jeszcze niezbyt duży segment rynku papierów dłużnych. Do tej pory z reguły obligacje emitowane przez firmy były kupowane niemal w całości przez banki polskie lub zagraniczne. Największe emisje obligacji przeprowadzały firmy telekomunikacyjne, np. Telekomunikacja Polska czy Netia. Są one atrakcyjne dla inwestorów ponieważ ich oprocentowanie jest wyższe niż obligacji skarbowych.

Obligacje agencji rządowych

W Polsce obligacje emitowane przez różnego rodzaju agencje rządowe nie są ani zbyt liczne, ani zbyt popularne wśród inwestorów. W innych krajach o bardziej rozwiniętych rynkach finansowych maja one spore znaczenie.
W ostatnim czasie zaczynają się pojawiać w Polsce nowe inicjatywy w tym względzie. Przykładem może być przeprowadzona przez Bank Gospodarstwa Krajowego w sierpniu 2009 r. emisja pierwszej transzy obligacji o wartości nominalnej wynoszącej 600 mln zł., z której środki zasilą Krajowy Fundusz Drogowy.

 Obligacje komunalne

Obligacje komunalne to papiery dłużne emitowane bądź przez jednostki samorządu terytorialnego, czyli gminy, miast lub ich związki albo też przez firmy świadczące usługi komunalne, których właścicielem są jednostki samorządowe. Tego typu obligacje może emitować gmina np. w celu sfinansowania budowy drogi czy oczyszczalni ścieków, może też w ten sposób pozyskiwać środki miejskie przedsiębiorstwo zajmujące się dostarczaniem ciepłej wody. Tego typu papiery są obarczone ryzykiem nieco większym niż obligacje skarbowe, ale znacznie mniejszym, niż obligacje przedsiębiorstw komercyjnych.

W powyższej klasyfikacji nie wspomniano o obligacjach Skarbu Państwa, emitowanych przez nasz rząd, a którymi również możemy obracać na giełdzie, o czym więcej można poczytać na oficjalnej stronie internetowej SP.

Podobnie jak w przypadku innych instrumentów inwestycyjnych, im wyższy potencjalny zarobek (oprocentowanie obligacji), tym wyższe ryzyko. Ryzyko zaś ma związek z wypłacalnością dłużnika, wiadomo, że korporacje mogą pokrywać swoje zobowiązania tylko do wysokości posiadanego majątku i nie jest rzadkością, że bankrutują, dlatego aby skusić pożyczkodawców oferują atrakcyjne oprocentowanie obligacji, w granicach 10% rocznie (+/- 5%). Na drugim krańcu skali jest Skarb Państwa, którego obligacje uznaje się za bardzo bezpieczne inwestycje (ponieważ państwa nie bakrutują, prawda Grecjo ? :) ), ale za to oferują niższe wynagrodzenie, maksymalnie do ok. 5% w skali roku. Można więc powiedzieć, że powyższa klasyfikacja pokazała obligacje od najbardziej ryzykownych, ale i zyskownych do najbezpieczniejszych, ale też oferujących stosunkowo niski zarobek.
Zatem kupując obligacje emitowane przez dane przedsiębiorstwo warto się zastanowić, dlaczego oferuje ono oprocentowanie rzędu kilkunastu procent, zaś obligacje sprzedawane są za 99% ich ceny emisyjnej. Dlaczego zarząd takiej korporacji nie weźmie kredytu bankowego, który pewnie byłby korzystniej oprocentowany (kosztowałby mniej niż odsetki, które będzie trzeba zapłacić właścicielom obligacji), a rynek i tak handluje nimi poniżej wartości nominalnej ?
Przykładem niech będą obligacje Green House Developement (GHD), które 19 listopada 2010 sprzedawane były za 99,01% wartości nominalnej, a oferują aż 17% wynagrodzenie.

Nie czytałem prospektu emisyjnego GHD, ani nie szukałem żadnych informacji na temat tego emitenta, ale wrodzona ostrożność każe mi zwrócić baczną uwagę na tego typu papiery. Dodatkowo z tego, co pamiętam, GHD nie jest notowany na giełdzie, więc nawet nie mogę sobie poczytać ich raportów finansowych. Być może to ostrożność na wyrost i wszystko z nimi jest ok, a rynek jako twór nieracjonalny, nie docenia świetnego interesu. Być może... Ja jednak wolę postać z boku i pozwolę zarobić innym.

Sam kupiłem 6 obligacji korporacyjnych wyemitowanych przez Gant Development , podobnie jak GHD z branży deweloperskiej, jednak w przypadku tego przedsiębiorstwa, które jest notowane na giełdzie, mogę czytać ich raporty finansowe i lepiej kontrolować ryzyko, które podjąłem powierzając im swoje pieniądze.

Acha jeszcze jedna sprawa, notowania obligacji pokazują za ile procent wartości nominalnej są one sprzedawane i kupowane, zaś cena jednej obligacji wynosi pln 1000 + wartość naliczonych odesetek.

Dobra chyba już Wam wystarczy, tekst i tak wyszedł za długi, ale myślę że stanowi niezły wstęp dla zainteresowanych tego typu rynkiem, który moim zdaniem jest ciekawą alternatywą dla lokat i tzw. bezpiecznych funduszy inwestycyjnych.

6 komentarzy:

  1. Ciekawa alternatywa dla lokat, myślę, że warto się zainteresować obligacjami chociażby w celu dywersyfikacji portfela. Dla mnie lepsze od lokaty.

    OdpowiedzUsuń
  2. @Maestroo

    Racja :) z tym, ze trzeba bardziej uwazac niz przy lokatach, bo wierzyciel moze byc niewyplacalny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm, dla mnie obligacje to raczej piramida finansowa o wydłużonym zapłonie. Szczególnie skarbu państwa.

    Przykład. Jeśli dziś państwo/gmina/firma nie ma 1000 zł i wypuszcza obligację to jak za rok będzie miała 1100 zł (1000 + 10% odsetek?). Wypuści obligacje na 1100 zł i odkupi stare obligacje (tzw rolowanie długu). Po kolejnym roku wypuści obligacje na 1210 zł, potem 1331, 1464, 1610, 1771, 1948, 2144. Po 9 latach mamy ponad 100% wzrost zadłużenia. Potem rośnie jeszcze szybciej.

    Pierwsi inwestorzy są zadowoleni bo przez kilka (naście) pierwszych lat mają zwrot z inwestycji. Problem będzie gdy ta bańka pęknie i mnóstwo osób zostanie z bezwartościowym papierkiem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, od jakiegoś czasu także śledzę rynek Catalyst. Mam pytanko odnośnie belki. Trzymając się przykładu: sprzedający otrzymuje 50zł na czysto od kupującego - dlaczego on nie płaci belki od tej kwoty? fakt, zapłacił już to kupujący na koniec rozliczenia, ale gdzie tu sprawiedliwość. Jeśli tak faktycznie jest to nie opłaca się trzymać obligacji do końca okresu tylko je sprzedać przed rozliczeniem a następnie odkupić by uciec przed podatkiem. Np na gnt0312 to jest jakieś 2% zysku w skali roku. Rzeczywiście tak jest?

    OdpowiedzUsuń
  5. @Anonimowy
    Tak jak ja to rozumiem, to po prostu tak to zostalo ustawione w przepisie, panstwo musialo zdecydowac, kto zaplaci nalezny im podatek i padlo na kupujacego, (mogliby wybrac, ze placi sprzedajacy, ale zdecydowano inaczej). Jesli placilby sprzedajacy i kupujacy, odatek bylby odprowadzany podwojnie. Innymi slowy tak poprostu to uchwalono, jest to wynik decyzji prawodawcy. Czemu tak zdecydowal ? Tego niestety nie wiem. Na moj rozumek(szybko liczac w pamieci), to na GNT0312 jest 10% - 3% inflacji = 7% - podatek belki, to ok. 6-6,5% w sakli roku.

    OdpowiedzUsuń
  6. co do obligacji to mialem jakis czas temu pewien pomysl, ktory od poczatku tego roku wcielam w zycie.

    Chodzi o zbudowanie malego arbitrazu z portfela obligacji i kredytu hipotecznego, o co chodzi opisalem tu:

    http://blogobligacje.blogspot.com/2010/09/hipoteka-i-obligacja-czyli-zarbitrazuj.html

    Minusem tego planu jest koniecznosc posiadania kasy na stworzenie takiego portfela (im wiecej tym lepiej, choc nie chodzi tu bynajmniej o 1:1), w gruncie rzeczy jednym z przeslan jakie chcialem pokazac, to to, ze nawet portfel obligacji rosnie duzo szybciej niz spada nam wartosc splacanego dlugu; i w pewnym momencie wartosc tego pierwszego przetnie od dolu sume drugiego.

    Punkt start i 1szy miesiac wyceny na potrzeby bloga to styczen 2011; na chwile obecna relacja wielkosci portfela do sumy kredytu to 38,8%.

    Jak uda sie dojechac przynajmniej do 50/50 zaczne spac w miare spokojnie ;)

    OdpowiedzUsuń