G R A G I E Ł D O W A.

wtorek, 13 lipca 2010

Gra na giełdzie - poradnik dla początkujących.


Długo zastanawiałem się, czy popełnić ten wpis. Poradników w rodzaju "Giełda dla opornych (czyt. dla głupków)" są setki, niemal każdy bloger, poważnie zajmujący się tematyką inwestowania od czasu do czasu pisze coś na ten temat, dając rady początkującym graczom.
Ja żadnych rad nie mam, mogę tylko podzielić się z wami przemyśleniami, jakie z trudem zrodziły się w moje głowie po kilku miesiącach inwestowania.

Zacznę od końca i podam wam wersję skróconą większości poradników dotyczących inwestowania i sprzedam wielką tajemnicę dotyczącą inwestowania na giełdzie. Zatem jeśli jesteście na to gotowi kliknijcie link i czytajcie dalej...

Gra na giełdzie to hazard.

No i to by było na tyle. Możecie teraz wrócić do swoich zwykłych zajęć i czekać na nowe objawienie...

Wiem, to bardzo krótka wersja, ale taka jest rzeczywistość, zatem jeśli jesteście zmęczeni i nie macie ochoty czytać dalej, to w tym miejscu możecie śmiało zamknąć stronę, bo to co znajdziecie poniżej to tylko komentarz, w dodatku dość długi :), w którym postaram się omówić różnice między inwestowaniem na giełdzie, a uczestniczeniem w grach losowych.

Czym zatem różni się zwykła gra losowa od gry na giełdzie ? Otóż w przypadku giełdy los w postaci pakietu akcji danej spółki nie ma terminu ważności, z kolei w przypadku gier losowych, np. Toto Lotka kupon konkursowy ważny jest tylko do najbliższego losowania.

Ta zasada odnosi się jedynie do najprostszej formy inwestowania na giełdzie, tzn. obrotu akcjami spółek. Inaczej bowiem jest, kiedy kupujemy np. kontrakty, które mają pewną datę wykonalności, ale to bardziej skomplikowana sytuacja, a ja w dodatku nigdy w ten sposób nie inwestowałem (pardon: grałem), więc nie będę udawał mądrzejszego niż jestem.

W przypadku akcji jesteśmy w o tyle lepszej sytuacji, że jeśli kupiliśmy walory zdrowej spółki, to z dużym prawdopodobieństwem możemy oczekiwać, że po okresie spadków wartości tego waloru, przyjdzie czas na wzrosty. Osobną kwestią jest fakt, że okres bessy może trwać nawet kilkadziesiąt lat, czego najlepszym przykładem jest indeks giełdy w Tokio, który od początku lat 90-tych XX wieku nie przerwanie idzie w dół. Zatem, jeśli dany inwestor kupił akcje jakiejś tamtejszej spółki w okresie szczytu hossy, pod koniec lat 80-tych ubiegłego wieku, do dziś ma stratę jeśli te akcje sprzeda.
Nie wiadomo też, czy dany podmiot przetrwa tak długi okres czasu. Wystarcz spojrzeć na nasze rodzime podwórko, aby przekonać się, jak niewiele przedsiębiorstw notowanych w początkach polskiej giełdy, w połowie lat 90-tych XX wieku, dotrwało do dziś.
Jednak przy zachowaniu rozsądnego horyzontu czasowego (wg mnie do roku), mamy dużą szansę na to, że inwestycja się zwróci i pozwoli zarobić.
Takie podejście wymaga jednak cierpliwości i pieniędzy. Każdy z nas powinien pamiętać, żeby grać tylko nadwyżkami pieniężnymi, których nie będziemy musieli szybko odzyskać, aby uregulować jakikolwiek dług, płatność, czy zobowiązanie.
Inwestując pieniądze przeznaczone np. na składkę ZUS, czy opłatę za ogrzewanie fundujemy sobie wrzody żołądka i poważne problemy finansowe w razie niepowodzenia inwestycji.

Powtórzę to jeszcze raz, inwestowanie na giełdzie to w dużej mierze gra w dużym kasynie, gdzie każdy analityk i inwestor rozpatruje każdą z możliwych sytuacji jedynie w kategoriach prawdopodobieństwa. Dlatego też, jeśli już inwestujecie swoje pieniądze w nadziei na spory zysk, wcześniej wykonajcie sobie ćwiczenie umysłowe i zastanówcie się co się stanie, jak całą zainwestowaną gotówkę stracicie, co też jest prawdopodobne, np. w wyniku bankructwa przedsiębiorstwa, którego akcje kupiliśmy. Jeśli jesteście w stanie zgodzić się na ten najczarniejszy scenariusz, możecie inwestować.
Oczywiście zwykle jest tak, że nawet w przypadku strat, macie możliwość odzyskania choćby części zainwestowanego kapitału, inaczej niż w przypadku kasyna, gdzie albo wygrywasz z góry ustaloną stawkę, albo tracisz wszystko. Na giełdzie nie wiadomo na 100% ile można wygrać, ale z całą pewnością można z góry określić na jak dużą stratę jesteście gotowi się narazić, poprzez zastosowanie zleceń Stop Loss, które automatycznie sprzedadzą zakupione akcje, kiedy ich cena spadnie do określonego poziomu.

Od tej reguły też są wyjątki, bo trzeba pamiętać o płynności danego papieru wartościowego, tzn. czy na dany papier jest wielu chętnych do kupna i sprzedaży. Są bowiem akcje i inne papiery wartościowe, którymi handluje stosunkowo niewielka liczba osób i może się zdarzyć, że nawet jeśli wystawiając na sprzedaż dany papier zaoferujecie atrakcyjną cenę, może on wogóle nie znaleźć nabywcy, albo nabywca kupi jedynie część sprzedawanego pakietu. Podobna sytuacja może mieć miejsce w przypadku chęci kupna danego papieru wartościowego.
Dlatego tak ważne jest, aby w początkowej fazie inwestowania skupić się raczej na najbardziej płynnych spółkach z indeksu WIG20, ponieważ w ich wypadku macie niemal 100% pewność, że znajdzie się nabywca lub sprzedawca i sukces transakcji jest tylko kwestią ceny.

Jak dotąd nie wspomniałem ani słowem o analizie technicznej (AT) lub fundamentalnej (AF) spółek, bo przecież tym się różni inwestowanie lub spekulowanie na giełdzie od hazardu.
Cóż mam, wobec obu tych metod mieszane uczucia, bo żadna z nich nie daje nam stu procentowej pewności, iż wybrana inwestycja wypracuje zysk.
Po pierwsze wykonanie AF jest trudne i czasochłonne, więc nawet jeśli dokonacie prawidłowej analizy, to zawsze możecie mieć pecha i trafić na kiepski moment, kupując akcje tuż przed gwałtownym spadkiem ich wartości.
Skupiając się na AT, teoretycznie powinniście uzyskać odpowiedź, kiedy kupić i sprzedać upatrzoną spółkę (AT bada w jakim trendzie znajduje się kurs akcji lub cały indeks giełdowy, i powinna pozwolić przewidzieć czy ceny będą wzrastać, czy spadać), ale ta metoda najlepiej działa w przypadku wyników historycznych. W odniesieniu do rzeczywistego inwestowania, technicy też poruszają się tylko w kategoriach prawdopodobieństwa.
Zatem AF odpowiada nam na pytanie co kupić, AT mówi kiedy kupić lub sprzedać.
W tym momencie do głosu zaczynają dochodzić emocje, a dwie najważniejsze z nich to chciwość i strach. Pierwsza będzie was nakłaniać do jak najszybszego kupna papierów wartościowych, bo przecież ich cena rośnie, a wy widzicie jak inni zyskują, a wy nic ! Patrzycie, więc jak sąsiedzi się bogacą i już dawno pędzą w ekspresie do stacji bogactwo, więc w końcu decydujecie się... i kupujecie na górce, kiedy ceny są najwyższe i tuż przed ich gwałtownym spadkiem.
Druga emocja (strach) zaś każe wam sprzedać papier przy byle "pierdnięciu" rynku i reagować na fałszywe sygnały spadku ceny.
Tak naprawdę pokonanie samego siebie i swoich leków jest najtrudniejsze w tej całej zabawie, dlatego tak ważne jest aby zawczasu opracować sobie strategię wejścia w inwestycję i wyjścia z niej .

Wydźwięk tego posta może być negatywny i zdawać by się mogło, że autor (znaczy ja) jestem sceptycznie nastawiony do koncepcji inwestowania na giełdzie.
Jest jednak inaczej, pragnę raczej uświadomić wszystkim początkującym, że inwestowanie na giełdzie wiąże się z ryzykiem i bardziej przypomina obstawianie zakładów.
Kupując akcje danej spółki podejmujecie zakład z rynkiem (czyli z resztą takich samych inwestorów jak wy), że kupując po cenie X, po upływie określonego czasu T, cena tych akcji będzie wyższa niż w dniu kupna. Sprzedający przyjmuje ten zakład, bo uważa, że cena po której sprzedaje papier jest maksymalna lub też jest wystarczająco wysoka i ocenia, że w przyszłości cena wspomnianego papieru wartościowego ma małe szanse wzrosnąć.
To pewne uproszczenie, ale z grubsza tak wygląda handel na giełdzie.

Znawcy tematu dokonują pewnego rodzaju rozróżnienia między inwestorem a spekulantem. Ten pierwszy zainteresowany jest przede wszystkim wewnętrzną wartością spółki i kupuje ją bez względu na techniczny obraz wykresu ceny akcji (znowu uproszczam, ale to temat na osobny wpis), lub też ma ów obraz mniejsze znaczenie. Inwestor chce nabyć część (lub całość) udziałów w takiej spółce bo wierzy, że stanowi ona wartość sama w sobie i w przyszłości jej sprzedaż lub dywidendy przyniesą godziwy zysk.

Spekulant mało interesuje się wewnętrzną wartością spółki, ba często nawet nie wie, czym się taka spółka zajmuje ! Akcje i kryjące się za nimi przedsiębiorstwa, to tylko trzy-literowe skróty, których wartość wyrażona w pieniądzach rośnie lub spada. Tacy gracze inwestują gotówkę na stosunkowo krótki czas, po to tylko by w drodze spekulacyjnej gry, sprzedać akcje po wyższej cenie, bez względu na to w jakim stanie i kondycji dana spółka jest.

W idealistycznym obrazie giełdy, powinien dominować pierwszy typ gracza - inwestor.
Najwięksi gracze, tacy jak Buffet promują ten typ zachowań na rynku. Jest on jednak, moim zdaniem zarezerwowany jedynie dla najpotężniejszych i najbogatszych, którzy są w stanie wydać miliony dolarów, kupując znaczący pakiet udziałów w danej spółce i przez to mieć realny wpływ na działania tej spółki i dzięki temu wpływowi potrafią zwiększyć wartość wewnętrzną firmy, a co za tym idzie również wartość akcji tej firmy.
Mali gracze, tacy jak ja, dysponujący kapitałem do powiedzmy 5000 pln (a tak naprawdę każdy, kto ma mniej niż kilka-klikadziesiąt milionów złotych) może być siłą rzeczy tylko spekulantem. Oczywiście można zamrozić gotówkę w danej spółce na powiedzmy 5-10 lat i czekać aż ta się rozwinie i wartość udziałów wzrośnie, ale chyba nie o to tu chodzi.
Powiedzmy sobie szczerze, grający na giełdzie z zasady liczą na stosunkowo szybki (w perspektywie do 1 roku) i wysoki zysk.

Dlatego powtórzę raz jeszcze, dla małego inwestora gra na giełdzie to forma hazardu. Hazardu fascynującego i pozwalającego się wspaniale rozwinąć zarówno pod względem intelektualnym (poszarzanie wiedzy ekonomicznej), jak i psychicznym (poznanie własnego charakteru i podejmowanie decyzji w zgodzie z nim), ale to ciągle jest forma hazardu, podobnego do zakładów bukmacherskich.

I w tym momencie uświadamiam sobie, że mam problem. Bo wiem, że ten tekst mógłby nieść nową i przydatną informację, całkowicie niedoświadczonemu graczowi, ale to co tu przeczytał, to na 99% nie jest odpowiedź na pytanie, które go lub ją nurtuje naprawdę.
To pytanie brzmi: Jak ma inwestować i w które spółki, żeby zarobić ?
To tej odpowiedzi szukacie, prawda ?
Ja tego nie wiem i nikt tego nie wie na pewno (jeśli mówi, że wie, to kłamie).
Nawet najlepsi inwestorzy poruszają się tylko w ramach rachunku prawdopodobieństwa, tyle że najlepsi są w stanie dość skutecznie zwiększyć swoje szanse powodzenia.
Oczywiście znajdziecie w sieci i w książkach porady, w rodzaju: dywersyfikuj inwestycje, jednak żadna z nich nie dam wam 100% pewności, że wasza inwestycja się powiedzie.

I to by było tyle, zatem kończę ten tekst życząc wszystkim samych trafnych decyzji inwestycyjnych.
Ja mając tą wiedzę nie rezygnuję z gry na giełdzie, bo to fajna rozrywka jest.

Acha, jeśli zainteresował was ten temat, to ciekawe spojrzenie na kwestię inwestowania na giełdzie i obstawiania zakładów bukmacherskich przedstawił autor bloga Cash-Online: tutaj.

17 komentarzy:

  1. nie przesadzałbym z tym hazardem na giełdzie. kupowanie spółek na zasadzie losowania kursorem myszy z zamkniętymi oczami to faktycznie loteria, ale jeśli ktoś poświęci temu dzień czy dwa i popatrzy na podstawowe fundamenty i wykresy to powinien dość trafnie stwierdzić jaki jest trend i czy opłaca się otwierać pozycję. a nawet jak się pomyli to zawsze może uciec zachowując część zainwestowanej kasy czego na przykład o ruletce czy lotto powiedzieć nie można.

    za to kompletnym idiotyzmem jest kupowanie akcji bo sąsiad powiedział, że kupił. trzeba pamiętać, że skoro inwestujemy swoje pieniądze to i decyzje muszą być nasze choćby oparte na niewłaściwych przesłankach. trzeba wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje i w przypadku gdy rynek wykaże nasz błąd zaakceptować stratę i zamknąć pozycję bez żadnych sentymentów.

    to tak moim skromnym zdaniem człowieka zbyt biednego by inwestować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny tekst. Ma tylko pytanie - jestem początkującą inwestorką i wyraźnie czuję, że brakuje mi wiedzy teoretycznej o tym jak inwestować, jak się poruszać na giełdzie.
    Co polecasz jako źródło takiej podstawowej wiedzy ? Książki ? blogi ? może jest jakiś wiarygodny kurs, gdzie można się zapisać licząc na to, że ktoś przystępnie wytłumaczy ?

    OdpowiedzUsuń
  3. @Magdalaena
    jeżeli chcesz to mogę Ci pomóc stawiać kroki na giełdzie. Dodatkowo dzięki Twoim pytaniom byłbym w stanie zrobić kurs dla początkujących dotyczący inwestowania na giełdzie.
    Jeżeli jesteś zainteresowana to kontakt do mnie u mnie na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny artykuł, też wydaje mi sie ze gielda to hazard, jak obstawianie zakladow bukmacherskich (tam tez prof gracze analizuja druzyny, statystyki, specjalizuja sie tylko w 1 lidze itp. itd. i na tej podstawie podejmuja decyzje) ale dlugoterminowe.

    Obserwuje gielde od jakichs 4-5 msc (czyt. bardzo krotko) ale to co mnie najbardziej zdzwiwilo jako świeżaka :) to, że na gieldzie nie tylko panikuja gracze indywidualni (co wydawalo mi sie naturalne) ale panikuja zupelnie bezsensu, na podstawie jakiejs 1 plotki, 1 wypowiedzi jakiegos polityka cale wielkie fundusze, instytucje operujace milionami.

    To mnie najbardzie zaszokowalo. Myslalem, ze na gieldzie jest wiekszy procent logiki,ekonomii, racjonalnych zmian i argumentow uprawomocniajacych dane posuniecia. Tymczasem poza chyba okresami "slepej" hossy (mniejszej lub wiekszej) to gielda rzadza w kolko kolejne fale paniki lub irracjonalnego optymizmu (np.juz 24h pozniej).

    To mnie najbardziej uderzylo w gieldzie, ogromne fale opartej na plotkach lub bledach (patrz ostatni przypadek z kompami na Walstreet) paniki, ktorej ulegaja nie tylko malutcy gracze ale wielkie instytucje finansowe.

    Tak jakby to wszystko bylo dzielem przypadku lub 98% graczy bylo sterowanych przez 2% spekulantow.

    OdpowiedzUsuń
  5. te ostatnie procentowe relacje na zasadzie porownania do bukmacherki z ktorej na stale potrafi byc na plusie tylko ok. 2% ze wszystkich grajacych. Reszta (98%) to żer dla "kasyna" albo pojedynczy fuksiarze, którzy gdy znów się skuszą to wszystko przegrywają.

    OdpowiedzUsuń
  6. znow ja :D spekulanci w sensie GoldmanSachs albo Lehman Brothers

    OdpowiedzUsuń
  7. @ Grapkulec.
    Generalnie zgadzam sie z Toba (szczegolenie w kwestii sasiada :)) Mysle, ze roznimy sie zdaniem tylko w pewnym szczegole, na ktorym ja w powyzszym tekscie mocno sie skupilem. Gra na gieldzie to oczywiscie nie jest loteria, ale pewna forma hazardu (wazne jest rozroznienie loterii od hazardu). Na moje hazard jest wowczas kiedy mamy do czynienia z 3 zjawiskami:
    1. pieniadze
    2. proba przewidywania przyszlych zdarzen w ramach pewnego obszaru prawdopodbienstwa
    3. obstawianie zakladow, co do wystapienia przyszlego zdarzenia
    Zarowno w przypadku gry na gieldzie, jak i np. obstawiania zakladow sportowych mamy do czynienia z hazardem, bo obstawiamy pieniezny zaklad na wystpienie w przyszlosci jakiegos zjawiska z danym prawdopodobienstwem.

    Dobry "trader" stosujac metody analizy fundamentalnej i technicznej, podobnie jak wytrawny hazardzista sprawdzajcy statystyki i informacje w znacznym stopniu moze zwiekszyc prawdopodobienstwo wygranej.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Magdalaena
    To pewnie nie bedzie zbyt "pedagogiczne", ale nie kupilem ani jednej ksiazki dotyczacej inwestowania na gieldzie :).
    Ja korzystam przede wszystkim z informacji, ktore moge znalezc za darmo w Internecie. Dla przykladu, centrum edukacyjne naszej GPW: http://www.gpw.pl/gpw.asp?cel=edukacyjne&k=1&i=/edukacja/szkola/5lat&sky=1&nagnaz=Centrum%20Edukacyjne
    Poza tym polecam liste blogow, ktora mozesz znalezc po prawej stronie, to sa dobrzy publicysci, a ich strony sa kopalnia wiedzy.
    Tak naprawde Internet az kipi od wszelkiego rodzaju automatow robiacych analizy, gotowcow, analiz i rekomendacji, wiec sztuka jest odsianie ziarna od plew a nie koniecznie rysowanie kolejnych formacji "flag", "glow z szyja" itp. tu zaczyna sie sztuka, ktorej zadna ksiazka nie nauczy. Zeby nauczyc sie inwestowac na gieldzie... trzeba zaczac inwestowac na gieldzie i duzo czytac informacji o gospodarce, ekonomii i swiecie (to co jest w Internecie, to az nadto), a wiedza sama zacznie do Ciebie przychodzic. Niestety oznacza to, pewne koszty zwiazane z blednymi decyzjami, ale to jest nieuniknione i dotyczy wszystkich, niezaleznie od ilosci przeczytanych ksiazek.

    Z tego, co widze Marek zaoferowal pomoc, a ja sam chetnie poczytalbym rady o o inwestowaniu na gieldzie, wiec jestem bardzo zainteresowany tym kursem.

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Marek

    Hej, to ja mialem byc bohaterem wyciagajacym niewiaste z opresji :)
    Ale na powaznie sam jestem zainteresowany takim kursem, wiec jesli to by bylo ok, to chetnie tez wysle do Ciebie pytania i wzialbym w nim udzial - nawet jako niewykfalifikowana pomoc, np. "beta tester" kolejnych odcinkow kursu.

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Anonimowy,

    Trafne spostrzezenie - gielda zadza emocje, bo gielda to ludzie, nawet jesli jak sie ocenia 50% transakcji wykonywnaych jest przez systemy automatyczne, to gdzies tam jest czlowiek - poddajacy sie irracjonalnym emocjom, dlatego nie warto skupiac sie tylko i wylacznie na wykresach, bo ludzie zawsze cos zrobia, co rozwali system. Trzeba myslec samodzielnie.
    Albo pozwolic zarzadzac swoimi pieniedzmi roznym automatom, ktore wylaczaja emocje i trzymaja sie zimnej logiki. Ale tutaj tez trzeba uwazac, zeby w danym momencie pozwolic dzialac najlepszemu automatowi, a ten gorszy wylaczac.
    Najwieksi inwestorzy maja wystarczajaco duzo srodkow, zeby w pewnym stopniu wplywac na obraz kursow gieldowych i posrednio zachowania ludzi, albo zakupic mega drogi automat, ktory przez pewien czas zapewni zyski.
    Ja staram sie isc z fala: kiedy w niefachowych serwisach czytam, zeby kupowac akcje, sprzedaje je, bo wiem ze za kilka tygodni bedzie krach, kiedy czytam w takiej powiedzmy "Pani Domu", ze jest bessa, to wiem, ze jest dolek lub blisko dolka i wowczas staram sie kupowac.
    Jednak w moim przypadku to niestety tylko teoria, bo czesto lamie ta zasade, albo nie umiejetnie "wyczuwam" moment kupna lub sprzedazy, dlatego ciagle sie ucze.

    OdpowiedzUsuń
  11. Miałam się odezwać do Marka na priw. Ale skoro zaczęliście dyskutować zapytam tutaj - jakie masz kwalifikacje ? czy prowadziłeś już wcześniej jakieś zajęcia na ten temat ? I czy Ty nie mieszkasz aby w Finlandii ?

    Bo ja jednak szukam kursu w Warszawie. A szukam kursu, bo wydaje mi się, że w interaktywnym kontakcie z "żywym" prowadzącym i innymi uczestnikami, najlepiej i najszybciej przyswajam wiedzę.
    Czy ktoś z Was był na tym kursie GPW ? Brzmi interesująco, tylko że wolałabym zajęcia bardziej rozciągnięte w czasie.

    OdpowiedzUsuń
  12. @Magdalaena
    Odpowiadam na Twoje pytania:
    jakie mam kwalifikacje?
    żadnych stricte formalnych, nie mam wykształcenia ekonomicznego, ale na giełdzie inwestuje prawdziwe pieniądze od 2006 roku, interesuje się rynkiem kapitałowym nie tylko Polskim, ale też w innych krajach. Dużo czytam zarówno książek o tematyce giełdowej i ogólno-ekonomicznych. Traktuję to jako moją pasję i chce się dzielić swoją wiedzą z innymi ludźmi.

    A w sprawie doświadczenia jako osoby nauczającej to obecnie kształcę już 3 studenta i niedługo będę mieć pod swoją opieką magistranta, który sam zgłosił się i powiedział że chce abym to ja był jego supervisorem to chyba wystarczająco mówi o moich zdolnościach mentorskich.

    Kurs: myślałem o kursie mailowym, połączony z chatem (forum dyskusyjnym), i mogłyby być też videokursy.

    Mieszkam w Finlandii i dlatego żaden kurs stacjonarno-terenowy nie wchodzi w grę.

    A że wiem że początkujący mają problemy z rzeczami które dla osób siedzących w temacie od lat są oczywistością to każde pytania są stymulujące dla nauczającego.

    OdpowiedzUsuń
  13. @Magdalaena

    Wiem, ze sie wtracam w Wasza rozmowe, ale to tylko sugestia z mojej strony.
    Ja na Twoim miejscu w pierwszej kolejnosci sprobowalbym zdobyc darmowe informacje z Internetu, gdzie rowniez odbywaja sie rozne kursy, a ludzie pisza blogi, dzieki ktorym masz mozliwosc skontaktowania sie z zywym czlowiekiem, ktory dany wpis czy kurs (vide Marek) popelnil. Dzieki temu okaze sie, ze zaoszczedzilas kilkaset zlotych, a zdobylas te wszystkie informacje, ktore uzyskalabys na platnym kursie siedzac w jakiejs malej, dusznej salce, tyle ze z "darmowymi" ciastkami i kawa w pakiecie.
    Nie chce oczywiscie deprecjonowac wartosci platnych kursow, bo wsrod wielu napewno sa takie, na ktore warto pojsc i prowadza je ludzie znajacy sie na rzeczy, ale jest tez rownie wiele, gdzie prowadzacy prezentuja nam jakies "michalki" i sprzedaja wiedze, ktora mozemy zdobyc sami za darmo. Zas podstawy inwestowania to czysta teoria, wiec warto sie zastanowic...

    OdpowiedzUsuń
  14. Chce nadal podtrzymać moją deklarację, że jestem gotowy stworzyć kurs dotyczący podstaw giełdy.
    Napiszcie jaką formę preferujecie i od czego powinienem zacząć.

    Pozdrawiam
    Marek

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Magdalaena, @Marek

    Wydaje mi sie, ze chyba wygodniej bedzie juz zaczac pisac na mailu w sprawi kursu, wiec wyslalem moje pierwsze propozcyje wlasnie poczta elektroniczna.

    Niestety nie moglem umiescic Cie Magdalaena w kopii, bo w Twoim profilu nie znalazlem Twojego adresu e-mail, jesli bys go podala, to umieszczalbym Cie w wiadomosciach.

    OdpowiedzUsuń
  16. wiem że wątek jest stary i pewnie żadnego odzewu nie będzie ale w sprawie pytań do kogo moge pisać???
    P.S
    dobry artykuł

    OdpowiedzUsuń
  17. Jesli chcesz mozesz pisac do mnie, ale szczerze mowiac moja wiedza nie jest az tak duza. Ja bym zajzal do innych blogow, lista jest po prawej stronie, najczesciej autorzy tych blogow podaja swoj mail kontaktowy na stronie. Jednakze najlepsza metoda jest czytac, czytac i jeszcze raz czytac, w 99% przypadkow odpowiedz na Twoje pytanie juz gdzies jest umieszczona, wystarczy poszukac w Internecie.

    OdpowiedzUsuń