G R A G I E Ł D O W A.

sobota, 8 maja 2010

Czy możliwy jest nieustanny wzrost gospodarczy ?


W cieniu greckiej tragedii, czytałem sobie nowy numer polskiego wydania "Scentific American" pod swojsko brzmiącym tytułem "Świat Nauki", a w nim artykuł "Zgubny imperatyw".


Ponieważ moje doświadczenie praktyczne w zakresie inwestowania na giełdzie jest delikatnie mówiąc skromne, zrobię to co robi większość nieudanych praktyków ekonomii i finansów - ucieknę w teorię i zadam pytanie o możliwości dalszego rozwoju gospodarczego w ramach znanego od XVIII wieku modelu, stworzonego przez Adama Smitha :).

Autorem wspomnianego artykułu jest Bill McKibben pracownik naukowy zajmujący się klimatem i ekologią, autor książki noszącej tytuł "Eaarth (to nie jest błąd): Making a Life on a Tough New Planet".

Ostatnie lata nie rozpieszczają nas dobrymi wiadomościami z rynków, najpierw kryzys finansowy z roku 2008 spowodowany toksycznymi instrumentami finansowymi stosowanymi na rynku nieruchomości, a teraz poważne problemy w Grecji, które mogą wysadzić z podstaw całą Unię Europejską i wspólną walutę.

McKibben rozpoczyna ostro i wali prosto z mostu, że te problemy to "pikuś", albowiem dalszy rozwój gospodarek rynkowych w takim tempie i wg scenariusza znanego nam od blisko 10 pokoleń nie będzie już możliwy z uwagi na nieprzekraczalną barierę, jaką jest wydolność środowiska naturalnego. Dotychczasowe ględzenie wychudzonych facecików w okularkach i powyciąganych sweterkach o ochronie bławatka polnego przestało być tylko i wyłącznie domeną wydziałów biologii na uniwersytetach oraz demonstrujących tam studentów, ale zaczęło dotyczyć poważnych panów w drogich garniturach zasiadających w radach nadzorczych wielkich korporacji międzynarodowych.

Jak dotąd w ekonomii uczono, że należy się troszczyć o takie zasoby jak kapitał, praca, ziemia itp. traktując, surowce kopalne, np. węgiel, czy żelazo oraz zasoby naturalne Ziemi takiej jak powietrze, woda, przestrzeń życiowa i w pewnej mierze biosfera planety jako rzecz praktycznie darmową i niewyczerpalną. A tu klops takie problemy jak np. gwałtowny wzrost stężenia CO2 powoduje nie tylko globalne ocieplenie, ale też zakwaszanie oceanów, a to nie sprzyja rozwojowi życia organicznego w tym środowisku, a co za tym idzie coraz trudniej jest pozyskiwać ryby, będące jeśli nie podstawą, to bardzo ważnym elementem gospodarek wielu krajów (również tych wysoko rozwiniętych).

Niestety wygląda na to, że obciążenie dla środowiska jakie stanowimy i częścią którego jesteśmy uniemożliwi dalszy rozwój gospodarczy wg dotychczas znanego schematu.

Ów schemat przewidywał, że obecne problemy dręczące ludzi da się rozwiązać w przyszłości, dzięki postępowi nauki i technologii. Niestety żyjemy na takiej, a nie innej planecie, która jak się okazuje ma ograniczoną wydolność oraz zasoby i jest wysoce prawdopodobne, że zniszczenie środowiska naturalnego będzie miało tak daleko idące konsekwencje, iż żaden postęp ich nie skompensuje, co więcej te straty uniemożliwią dalszy postęp.

Gospodarkę amerykańską jak i gospodarki europy w dużej mierze cechowała mobilność - łatwość przemieszczania się dzięki niskim cenom paliw, nagle została silnie ograniczona niebotycznie wysokimi cenami paliw, spowodowanymi po pierwsze spekulacjami, ale także wyczerpywaniem się łatwo dostępnych i tanich w eksploatacji zasobów "czarnego złota" oraz coraz ostrzejszymi wymogami ochrony środowiska, do których jesteśmy zmuszeni, jeśli chcemy oddychać czystym powietrzem. Musimy pamiętać, że wydobycie surowców naturalnych było dotychczas bardzo tanie, po prostu kopało się dziurę w ziemi i brało, to co tam leży bez oglądanie się na wpływ tych działań na kondycję planety. Teraz już zaczynamy rozumieć, że tak się nie da, że tych surowców nie ma nieskończenie wiele i że niszczenie środowiska niszczy też nas.

Krysy roku 2008 nauczył nas, że szybujące w górę ceny ropy sprawiły, że pokonywanie dużych odległości stało się nagle znacznie mniej opłacalne. Transport kontenera 40' stopowego z Azji do USA na początku dekady kosztował ok. usd 3000, a na początku 2008 roku już usd 8000. Nagle globalizacja przestała być opłacalna, wiele koncernów zaczęło podejmować decyzje o ponownym otwieraniu fabryk w miejscach bliskich sprzedaży swoich artykułów, np. Ikea zdecydowała się otworzyć nową fabrykę w Wirginii zamiast w Chinach. Okazało się, że oszczędności uzyskiwane dzięki taniej sile roboczej z Azji przestały kompensować wysokie koszty transportu. Globalizacja wyczerpała najprostsze metody rozwoju światowej gospodarki z powodu rosnących cen paliw. Co więcej niektóre z działań mających na celu ograniczenie tego wzrostu i ograniczenia dewastacji środowiska było chybionych. Wspieranie rozwoju rynku biopaliw sprawiło, że ceny żywności zaczęły gwałtownie rosnąć, oferując w zamian niewielkie oszczędności ropy, która również jest zużywana do produkcji owych biokomponentów. W studium sporządzonym przez McKinsey &Company w roku 2009 czytamy o tzw. szoku paliwowym, który polega na tym, że rosnące gwałtownie ceny ropy ograniczają inwestycje w nowych regionach świata. W wyniku tego gospodarka wyhamowuje, ceny ropy spadają, by po ożywieniu ponownie wzrosnąć i tak w kółko w niekończącym się cyklu. Postawiono więc hipotezę, że dotychczas znany model rozwoju gospodarczego dotarł już do górnej granicy wydolności.

Oczywiście przypadek ropy naftowej, to nie jedyny problem (inne to np. erozja gleby uprawnej, zatrucie wód pitnych itd.), ale jest on bardzo użyteczny dla wyjaśnienia wyżej poruszonej kwestii.

Tak naprawdę temat nie jest nowy, albowiem już w 1973 roku w Rzymie zebrało się gremium naukowców, tzw. Klub Rzymski, którzy mieli za zadanie określić perspektywy dalszego rozwoju cywilizacyjnego oraz gospodarczego świata. Dokładniej mówiąc mieli określić czy niczym nieograniczony wzrost gospodarczy i konsumpcja nadal są możliwe. Wszystko to działo się podczas ówczesnego wielkiego kryzysu paliwowego, więc wnioski badaczy tylko dolały oliwy do ognia. Prace tego zespołu podsumowano w krótkim kilkudziesięcio stronicowym zeszycie, a jego sens można wyrazić zdaniem "Dalszy konsumpcyjny model rozwoju, którym gospodarki rynkowe cieszyły się od 200 lat nie będzie możliwy z uwagi na organiczne zasoby naturalne i wydolność planety, na której mieszkamy."

Te dość długie rozważania przeprowadzone przez autora książki i artykułu kończy następująca myśl. Złożoność powiązań w których żyjemy dzięki globalizacji to jednocześnie nasza (ludzkości) siła, ale i pięta achillesowa. Niewielkie zmiany, czy też zakłócenia w jednym z punktów tej sieci powiązań kończą się poważnymi reperkusjami we całym układzie. Nierozważna polityka kredytowa i spekulacje kredytami hipotecznymi w USA doprowadziły do jednego z najgłębszych kryzysów finansowych w powojennej historii gospodarczej świata. Problemy i oszustwa (fałszowanie statystyk w trakcie procesu akcesyjnego do Europejskiej Unii Gospodarczej oraz Monetarnej) greckich władz dotyczących finansów państwa, peryferyjnego kraju na obrzeżach Europy odbijają się czkawką na wszystkich, nawet największych rynkach europejskich. Podobnie jest z naszym oddziaływaniem na środowisko, które również ma charakter globalny, niszczenie i eksploatacja tego środowiska w imię nieustannego rozwoju gospodarczego prowadzi do katastrofalnych konsekwencji - planeta, na której żyjemy przestaje być miejscem przyjaznym do życia, a nie mamy innej w zapasie.

Dla mnie owe wywody McKibbena są nieco chaotyczne. Próbuje on powiązać problemy gospodarki globalnej z problematyką ochrony środowiska i wyczerpywania się zasobów naturalnych planety. Niestety brakuje mi tutaj dobrej klamry spajającej wszystkie te elementy. Osobiście przecież ja, jak i większość mieszkańców tej planety mam głęboko gdzieś co się dzieje z jakimś tam fiołkiem górskim, bławatkiem, czy inna żabą błotną, tak samo jak one mają gdzieś moje problemy. Życie polega na tym, żeby zjeść przeciwnika nim on cię zje i pozostawić tak wiele potomstwa, jak się da - wszystko sprowadza się do jak najskuteczniejszego przekazywania genów i da się to powiązać nawet z gospodarką i ekonomią.

Rzecz jest w tym, żeby produkując sobie kolejny telewizor, którego być może wcale nie potrzebujemy, abyśmy sobie nie zmarnowali tych zasobów planety, które są nam potrzebne nie tylko do przetrwania, ale i do szczęścia. Chodzi w gruncie rzeczy o to, żeby traktować szeroko pojęte środowisko naturalne, jako jeszcze jeden zasób, taki jak kapitał, czy siła robocza, o który trzeba dbać i który trzeba pielęgnować oraz pomnażać, tak jak pieniądze.

McKibben jest dla mnie trochę nawiedzonym ekologiem, któremu marzy się chyba sielska łąka z podskakującymi wesoło hipisami wyplatającymi wianki z kwiatów i popijającymi herbatkę z kory brzozy.

Wierzę w postęp i wolny rynek, błędem jednak było zaniedbywanie zasobu, który można określić mianem środowiska naturalnego - nie wystarczy go tylko eksploatować, bowiem nie jest ono niewyczerpalne i może nam go zabraknąć, tak jak pieniędzy.

Wydaje się jednak, że niekontrolowany przyrost liczebny ludzi doprowadził do tego, że nie wystarczy tego zasobu dla wszystkich, dlatego być może w kolejnych latach nie powinniśmy się spodziewać równie spektakularnego wzrostu gospodarczego jak dotychczas, ponieważ dotarliśmy do nieprzekraczalnej bariery, jaką jest wydolność naszej planety, a na razie niestety innej nie mamy. Być może czekają nas lata zaciskania pasa, w trakcie których będziemy musieli się zmierzyć z większym problemem niż bankrutująca Grecja, będziemy musieli znaleźć sposób by jakoś rozdzielić zasoby Ziemi pomiędzy coraz liczniejszą rzeszę ludzi.

5 komentarzy:

  1. Przeczytałem cały ten długi wpis i w sam sie pogubiłem czy Ty sie wkoncu zgadzasz z tym co napisał ten cały McKibben czy nie. Mniejsza o to, jeśli o mnie chodzi to wywody biologa na temat ekonomii nie są nic warte, a juz kolejny oszołom, który krzyczy, że CO2 jest złe i to wina ludzi (podczas gdy oceany, stanowiace ponad 70% powierzchni ziemi wydzielają znacznie większe ilości CO2 niż człowiek) całkowicie go dyskredytuje. Nie neguje, na pewno mocno czerpiemy z zasobów naturalnych ziemi, ale czy to już koniec to na pewno bym takiej tezy nie postawił ;)

    znajac ludzi, jak nas brak surowcow przyciśnie, to nagle się okaże że jest projekt silnika na wode or sth ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. CO2 nie powoduje wzrostu temperatury na ziemi. Wzrost temperatury powoduje uwolnienie CO2 z oceanów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Są dwie teorie powstawania ropy: organiczna i nieorganiczna. Ta druga zakłada, że ropa nigdy się nie wyczerpie bo powstaje w naturalnych procesach w skorupie ziemskiej.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Kamil.
    Nie zgadzam sie z McKibbenem w pelni. Jak napisalem, dla mnie jest on nieco nawiedzonym ekologiem, pragnacym udowodnic, wolny rynek, postep technologiczny itp. nie sa fajne i nieskuteczne, dla naszego dalszego istnienia (jako gatunku), do tego potrzebny jest powrot do natury - ja tego nie kupuje, podobnie jak innych opowiesci o Gaji i Matce Ziemi. Jego wywod (jak dla mnie) jest nieco chaotyczny.
    Jestem jednak zdania, ze tzw. srodowisko naturalne bedzie trzeba traktowac jako jeden z zasobow (tkich jak np. kapital, czy sila robocza) potrzebnych do prowadzenia dzialanosci gospodarczej i nalezy o ten zasob dbac i ochraniac.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po co przytaczać tu jakieś artykuł kolejnego 'ekoterrorysty', kto jest w temacie ten wie dokładnie że cały ten ekobiznes to grube miliony, za które my płacimy tzw. odnawialne źródła energii są tak mało efektywne, że nigdy by się nie przyjęły w normalnej gospodarce gdyby nie ogromne dotacje pod naciskiem pewnych grup.

    OdpowiedzUsuń