G R A G I E Ł D O W A.

wtorek, 16 lutego 2010

Idziemy bokiem.


Ostatni tydzień zawiał nudą. Odkąd kupiłem 50 akcji PGE oraz fundusz UniDolar na ewentualne umocnienie dolara, niewiele się na rynku działo. Giełda wpadła w trend boczny i WIG20 kreci się wokól 2200 pkt, czasem trochę spadnie, czasem troszkę wzrośnie, ale cały czas idzie bokiem, więc ani nie mam sygnału żeby dokupić więcej akcji, ani też nie mam sygnału aby je sprzedać. Trzymam więc ten mój pakiecik licząc, na to że indeksy jeszcze trochę pójdą w dół, bo mam ochotę dokupić więcej akcji tej spółki.

Dolar jakoś tak nie może przebić progu pln 3,00, a liczyłem że dojdzie jeszcze do ok. pln 3,15-3,20.
Ten jednak ciągle kręci się wokół poziomu  pln 3,95, niby strefa Euro jest dość słaba, a w Hameryce powiało nieco optymizmem, ale wygląda na to, że cały ten optymizm dawno już został zdyskontowany w końcówce ubiegłego roku. W dodatku amerykańskie obligacje skarbowe coraz bardziej cuchną problemami finansowymi tamtejszego budżetu i inflacją.

No i jeszcze ropa naftowa. Też jakoś tak ceny na ten surowiec nie mogą wybrać jednego zdecydowanego ruchu w górę lub w dół i kręcą się pomiędzy usd 71,00 a usd 75,00. Niby realna gospodarka nie ma się tak świetnie jak by to mogły wskazywać indeksy giełdowe, a zapasy czarnego złota raczej rosną, niż spadają, ale z drugiej strony cena nie pikuje w dół, zaś OPEC zapowiedział, że widzi cenę ropy naftowej w okolicach nie nieższych niż usd 70,00.
Te czynniki sprawiają, że cena tego surowca idzie bokiem, a to za mało, żeby z kapitałem 1000-2000 złotych można było liczyć na jakiś godziwy zysk, współmierny do podejmowanego ryzyka, więc koniec końców nie kupuje certyfikatów na ropę naftową.

Nuuudaaa panie. Na razie czekamy na rozwój wydarzeń.

3 komentarze:

  1. Zgadzam się. Na rynku nie widać żadnej okazji inwestycyjnej. Ja z uwagi na dość silną złotówkę rozglądałem się wśród certyfikatów inwestycyjnych, choć z góry wykluczyłem te oparte na złocie i ropie (jakąś awersję chyba mam?). Jest kilka opartych m. in. na różnych towarach rolnych czy indeksach giełdowych. Co o nich myślisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chce udawac i sie madrzyc, wiec przynam Ci sie, ze mam o certyfikatach na zywnosc marne pojecie. Ale mysle sobie tak, ze jesli znasz sie na rynku ktoregos z produktow spozywczych, ktorego dany cert. dotyczy, to mozesz w to wejsc, bo bedziesz umial przewidziec, kiedy cena sie zmieni. Trzeba poprostu znac rynek danego produktu spozywczego (wiesz, znac historie w rodzaju: producent zelkow z Chin podpisal mega umowe i bedzie sprowadzac cukier calymi statkami, wiec jego cena pojdzie w gore) inaczej to jest loteria i szkoda Twoich nerwow i pieniedzy.
    Ja czasem probuje z certami na rope, bo zawodowo zajmuje sie transportem, wiec czytajac niektore art. z prasy morskiej, czasem znajduje sygnaly o kierunku zmian cen tego surowca. Ogolnie zabawa z certami jest dosc upierdliwa, bo zeby miec godziwy zysk, zmiana ceny musi byc znaczaca. Dam przyklad ropy, kiedy jej cena zmienia sie o mniej niz usd 10, to przy budzecie, ktory moge zainwestowac (ok. 1000-3000 pln), po jakis dwoch tygodniach mam szanse wyjac mniej niz pln 50 (jesli decyzja bedzie trafna), czyli zwrot z b. ryzykownej inwestycji rzedu 1-5%. Od tego odejmij prowizje maklera, spread walutowy i podatek i okazuje sie, ze cala zabawa nie jest warta tych pieniedzy, bo ryzyko ktore podjemujesz jest niewspolmiernie wysokie do zysku.
    W certy warto sie "bawic" kiedy ruch ceny jest wyrazny i o kilkadziesiat %.

    OdpowiedzUsuń
  3. A jesli chodzi o certy na indeksy gieldowe, to znowu trzeba miec rozeznanie o rynku kraju, w ktorego indeks chcialbys inwestowac.
    Moze lepiej zaczekac na fundusz EFT (pisze o nim w pozniejszym poscie) ?

    OdpowiedzUsuń