G R A G I E Ł D O W A.

czwartek, 14 stycznia 2010

Cele finansowe, czyli jak się nie spalić i nie stracić wszystkich pieniędzy.


źródło: http://maximus.pl/

Po ostatnim, politycznym poście, który miałem nadzieję sprowokuje kogoś do ostrej dyskusji, a który przeszedł bez echa - zero komentarzy, kończę narazie z politykowaniem, wycieram pianę z ust i proponuję zająć się nieco własnym rozwojem :)

Ostatnio zacząłem się zastanawiać nad tym mitycznym milionem, do którego większość z nas, zajmujących się tematyką finansów pragnie naogół dojść w ciągu 10 lat. Na początku jest stosunkowo łatwo, bo w pierwszym roku to jest najczęściej ok. 5000 pln, w następnym ok. 9000 pln itd. Więc zaczynając nawet od zera, w pierwszych latach wystarczy tak naprawdę systematycznie odkładać pieniądze na konto lub lokatę(po ok. 420-450 miesięcznie przez pierwsze dwa lata) i zadanie wykonane. Ale w następne etapy są już dużo trudniejsze...


W moim przypadku cel na ten rok to pln 48.000 (zacząłem od wyższego pułapu, bo zacząłem oszczędzać jeszcze przed stworzeniem tego bloga). I już nie wydaje mi się on taki łatwy do osiągnięcia. Muszę w ciągu roku odłożyć ok. 14.000 pln, a to daje po ok. 1170 pln miesięcznie ! No jak się bardzo mocno uprę i odmówię sobie większej części przyjmeności, to może się uda ?
W kolejnym, 2011 roku celem cząstkowym jest 96.000 pln. To oznacza, że w przyszłym roku musiałbym podwoić posiadany kapitał ! Więc, co ? Ostra gra na giełdzie i ryzykowne spekulacje wszystkim co mam ? Byłbym na prostej drodze do utraty wszystkiego, co się uzbierało w ciągu lat.
Już nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdybym np. stracił pracę i musiał przez jakiś czas żyć z oszczędności, chyba bym się wpędził w nerwicę :).

Nie jestem maklerem, graczem giełdowym, ani hazardzistą, ani nie prowadzę własnego biznesu i nawet nie zamierzam i myślę sobie, że jestem w takiej samej sytuacji, jak większość mieszkańców naszego kraju - żyję z pracy najemnej. Nie chcę się użalać nad sobą i biadolić, że się nie nadaję do rozkręcenia jakiegoś biznesu, ale znając siebie i mając poustawiane pewne priorytety, poprostu nie chcę tego, nie chcę się urabiać po łokcie i rezygnować np. z wolnych weekendów, a tego właśnie wymaga  prowadzenie własnej działalności (przynajmniej na początku). Gra na giełdzie ? Patrz wyżej - zbyt ryzykowne.
Zatem co mi zostaje ?

Myślę, że trzeba się wyluzować, zmienić zakładane cele i dostosować je do obecnej sytuacji.
Od dzisiaj moim celem jest odkładanie min. pln 300 co miesiąc, w zależności od miesięcznych wydatków i utrzymanie rocznej stopy zwrotu na poziomie nie niższym niż 10%. .
Prócz tego spróbuję trochę pograć na giełdzie i zaryzykuję kwotę pln 2000 - zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Dzięki takiemu przewartościowaniu priorytetów nie będę się spalał i ryzykował pieniędzmi, na które tak ciężko pracowałem
Kolejna zasada, cele ulegają corocznej rewizji i aktualizacji, abym mógł je dostosowac do bierzącej sytuacji. Wierzę, że w ciągu lat będę się rozwijał i zarabiał coraz więcej, co pozwoli mi odkładać coraz większe kwoty.
Tak naprawdę to właśnie w drodze rozwoju zawodowego widzę źródło największych przyrostów kapitału - myślę, że trzeba być świetnym w tym, co się robie i odpowiednio zarabiać, a nie upatrywać źródła bogactwa w ryzykowanych spekulacjach. Oczywiście są ludzie, którzy zarobili miliony na giełdzie i dzięki własnemu biznesowi, tak naprawdę to chyba jedyne drogi do osiągnięcia prawdziwego bogactwa, ale ja szukam rozwiązań dla zwyczajnych ludzi, żyjących normalnym życiem.

Myślę, że warto się nad tym zastanowić i dostosować plany do własnej psychiki i aktualnych potrzeb.

5 komentarzy:

  1. zanim kliknąłem na "czytaj więcej" zastanawiałem się w jakim kierunku podążysz z tym odkładaniem miliona. widzę jednak, że wybrałeś tę zdrowszą dla normalnego zjadacza chleba drogę poluzowania oszczędnościowego bata. na początku i w teorii plany typu "co rok 2 razy większy kapitał" wyglądają spoko, ale po jakimś czasie - dłuższym lub krótszym - przychodzi moment kiedy zdajemy sobie sprawę, że zamiast poczucia bezpieczeństwa z rosnących oszczędności to wpadamy w coraz większy stres bo jest plan do wykonania. zamiast żyć nieco spokojniej bo mamy coś na wszelki - mały lub większy - wypadek, tym bardziej wyczekujemy wypłaty żeby jak najszybciej wrzucić obowiązkową ratę do naszej skarbonki. to niemal jakbyśmy mieszkali z komornikiem chciwie wyszarpującym nam wypłatę z rąk.

    to takie moje 3 grosze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem na podobnym poziomie zaawansowania do miliona. Ja nie odpuszczam i nie aktualizuję swoich celów. Tak jak napisałeś pierwsze lata nie są zbyt trudne do osiągnięcia. Kolejne będą trudniejsze. Ja swój cel wypracowałem (przeanalizowałem)wielokrotnie sam - Ty ściągnąłeś z innego blogu, więc może nie utożsamiasz z nim do końca. Ale życzę wytrwałości i powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ gargulec

    Nic dodać, nic ująć - własnie to miałem na mysli pisząc tego posta. Tak naprawdę dopiero teraz dojżałem do tego żeby wyznaczyć sobie swój własny i realistyczny cel, który nie sprawi, że stanę się niewolnikiem pieniędzy, to by było chore.

    @ sas
    Pewnie jest tak, jak piszesz. Dopiero teraz przymyślałem wszystko i postanowiłem postawić sobie realistyczny cel obowiązujące przez rok, takie który będę chciał realizować bez wpędzania się w stres.

    OdpowiedzUsuń
  5. Moze po prostu trzeba bardziej realistycznie cel ustawiac? Bo potem moze sie okazac ze faktycznie oszczednosci sa, ale koszt ich uzyskania byl niewspolmierny. Niewazne czy to beda problemy ze zdrowiem, zdziwaczenie, czy np. rozstanie z kims bliskim. Chyba po prostu zasada złotego środka i niepopadania w skrajności. Już nie mówiąc o tym, że najzwyczajniej w świecie można tego miliona nie dożyć. Gdybyś wiedział, że został Ci np. tydzień życia, czy dalej zastanawiałbyś się nad każdym groszem?
    Co wcale nie znaczy, że wydatki jednak dobrze optymalizować i tam gdzie się da próbować wyciągać dodatkowe profity, by nie obudzić się kiedyś z ręka w nocniku...

    OdpowiedzUsuń