G R A G I E Ł D O W A.

czwartek, 3 grudnia 2009

Społecznikiem być - ale wiocha !


źródło: http://onephoto.net/uploads/s/samak/1216575231_gal_kamienica_sm2.jpg

Często się słyszy, jak wiele osób narzeka, że: "administrator lub spółdzielnia, zdzierają z mieszkańców", "niedostatecznie interesują się sprawami wspólnoty", "a wogóle to banda złodzei i oszustów"...
Od razu zadaję im pytanie, czy uczestniczą w zebraniach wpólnoty/spółdzielni. Najczęściej słyszę odpowiedź, że nie, bo ich głos i tak się nie liczy, albo że i tak administrator wszystko przekręci na swoją korzyść, albo że czasu nie ma, albo że inne sprawy na głowie.
No to jak Cię głąbie na zebraniu nie ma to się nie dziw, że ktoś za Ciebie decyduje i na ogół decyduje na Twoją niekorzyść.
Liczy się obecność na zebraniach i aktywne głosowanie nad wszystkimi uchwałami. Myślę, że sprawa jest prostsza w przypadku wspólnot mieszkaniowych(WM) niż spółdzielni. Naczęściej WM liczy od kilkudziesięciu do kilkuset członków, więc nie jest wielkim molochem jak niektóre spółdzielnie mieszkaniowe skupiające po 10 tys. członków, zatem mieszkańcy WM mają większy wpływ na to co się u nich dzieje, co nie znaczy że korzystają z tego przywileju.


Patrząc na sprawę z formalno-prawnego punktu widzenia, WM to niemal spółki handlowe z własną osobowością prawną, NIP-em itp. WM może czerpać zyski z działalności gospodarczej, np. wynajmując jakieś pomieszczenia, WM może pozywać i być pozywana do sądu. Krótko mówiać wszyscy mieszkańcy należący do WM są w pewnym sensie wspólnikami sporego (relatywnie) przedsiębiorstwa ! Gdyby było tak, że nagle zostalibyście wspólnikami normalnej spółki handlowej, założę się, że napewno byście się interesowali na co zarząd wydaje pieniądze firmy i w jakiej ona jest kondycji finansowej. W przypadku WM jest zupełnie inaczej, kupujecie mieszkanie i nic - najczęściej pozwlacie adminstratorowi/zarządcy wodzić się za nos , jak banda baranów, wykazując niemal całkowity brak zainteresowania losami przedsiębiorstwa, w którym jesteście wpsólnikami !

To oczywiście nie dotyczy wszystkich, jest cała masa ludzi żywo interesujących się losami własnej WM, aktywnie uczestniczących we wszystkich zebraniach. Niestety w bardzo wielu przypadkach jest ich mniej niż 50% potrzebnych do przegłosowania uchwały, np. o zmianie zarządu/zarządcy, osób/firm które widząc, że mieszkańcy nie interesują się własnymi sprawami rżną ich na całego... i nawet kwiatów nie kupią.
Zarządca, który wie, że może stracić WM w każdej chwili pracuje zupełnie inaczej: jest skuteczny, uprzejmy i tani, założę się, że wielu z was ma zupełnie inne doświadczenia w kontaktach z zarządcą. A co się dzieje w polskich WM, najczęściej mieszkaniec jest traktowany jak intruz, nie może uzyskać żadnych informacji o nieruchomości, której jest współwłaścicielem ! To tak jakby obca firma zarządzała Twoim samochodem, brała za to pieniądze i robiła łachę, że możesz go sobie swobodnie użytkować, albo że zdaje szczegółowy raport z wydatków poniesionych na Twój samochód - absurd, prawda ? A w przypadku WM, a szczególnie spółdzielni (tam gdzie mieszkania są własnościowe) to już tak bardzo nie dziwi...

Brak chęci do działalności społecznej, choćby w minimalnym zakresie jest u nas Polaków jedną z najgorszych wad narodowych, to jest coś nad czym powinno się pracować.
Nie dla szczytnych haseł "Bóg, Honor, Ojczyzna", czy dla "Dobra całego kraju", czy "Podnoszenia obronności naszej ojczyzny". To nie o to chodzi, chodzi o pilnowanie własnego interesu, o zajmowanie się własną "małą ojczyzną", np. Kujawami i dzielnicą w leżącym tam mieście, po to aby nikt nas nie rżnął. W pewnym stopniu odpowiednikiem, tego o czym tu piszę jest niemiecka idea "heimat", romantyczna (o ile Niemcy mogą być romantykami )wizja ojcowizny, rodzinnych stron, w których się urodziło i wychowało, i w których się mieszka, dla których się pracuje i o które się troszczy. Ja na początek proponuję bardziej trywialne podejście, zadbaj o swój interes i swoje pieniądze podejmując się jakiejś działalności (w minimlanym choćby zakresie) w lokalnej społeczności, poprostu po to aby nikt Cię nie oszukiwał.

Ten nieco ostry w tonie wpis mam nadzieję obudzi paru ludzi, którzy zainteresują się własnym podwórkiem, bo bierność poprostu kosztuje, to nie wymaga chodzenia na wiece i zbierania podpisów pod listami wybroczymi (chrzanić polityków !), ale poświęcenia jednego czy dwóch wieczorów w roku np. na zebranie we wspólnocie mieszkaniowej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz