G R A G I E Ł D O W A.

wtorek, 9 sierpnia 2011

Cena kryzysu.

Powiedzieć, że wszyscy płacimy za obecny kryzys to być może zbyt daleko idące uogólnienie, jednak jest przekonany, iż za jego skutki zapłaci większość z nas. Podliczmy zatem, jaką cenę ja zapłaciłem...

Na początku muszę powiedzieć, że widząc tak poważne spadki, jakie obserwowaliśmy ostatnio, schowałem głowę w piasek i ustawiłem zlecenie obronne na sprzedaż całego pakietu JSW po cenie pln 120. Po czym nie włączałem komputera aż do dzisiaj. Oczywiście nie uciekłem całkowicie od informacji ekonomicznych, jednak dopuszczałem do siebie jedynie te nadawane z telewizji. Dzisiaj widzę, iż WIG20 zszedł do poziomu ok. 2340 pkt, a cena JSW wynosi ok. pln 97. Zatem straty, straty, straty... Jeszcze nie jestem gotowy na dokładne wyliczenia, jednak z grubsza rzecz ujmując na inwestycji w JSW z dymem poleciało ok. pln 1000 moich oszczędności, to pierwsza składowa ceny, którą maluczcy, tacy jak ja płacą za własne, błędne decyzje.
Błąd polegał na zbytnim przywiązaniu do liczb - uparłem się, że zakup JSW musi się dla mnie zakończyć 10% zyskiem i jak osioł upierałem się na sprzedaży pakietu za cenę pln 145 za sztukę, w efekcie zamiast ok. pln 200-300 zysku jaki mógłbym mieć sprzedając pakiet po cenie pln 140, jaki te akcje osiągnęły na początku lipca, zrealizowałem ok. pln 1000 straty, a jeszcze nie dawno czytałem artykuł, w którym APP Funds przestrzegał przed zbytnim przywiązaniem do takich "okrągłych" cyferek...

Kolejny rzut oka na tabele i widok obłędnie wysokiego kursu franka szwajcarskiego, na poziomie pln 3,86, oznacza, że moja miesięczna rata za kredyt hipoteczny wzrosła o ok. pln 300-400 w stosunku do ostatnich miesięcy, a to już nie są żarty.
Dzisiaj nieco niedorzecznym wydaje mi się moje przekonanie, że mieszkanie można i należy kupować na kredyt i nie bać się kredytu w obcej walucie. Czas nauczył mnie pokory i zmienił przekonania. Teraz zalecałbym odkładanie groszy już od czasów studenckich (choć z doświadczenia wiem, jak niesamowicie trudne to zadanie, dla młodego, studiującego człowieka), w nadziei, że do czasu, kiedy będzie już czas na kupno upragnionego "m", będziemy mieli jakieś 30-50% wkładu własnego i będziemy mogli wziąć kredyt w walucie, w której zarabiamy. Kredyty w walutach obcych to jednak spekulacja i w okresach, kiedy rata kredytu walutowego jest niższa niż, ta w złotówkach różnicę należałoby odkładać w ramach oszczędności, które mogą się przydać w czasach, kiedy kurs waluty pójdzie ostro w górę.

Cóż na razie to tylko tyle. Obecnie resztki tego, co udało mi się uratować trzymam w gotówce (brakuje mi przekonania do kupna złota, franka, czy gry na dalsze spadki) i siedzę wyczekując na dno. Gdzie ono będzię ? Bóg raczy wiedzieć... Jedno jest jednak pewne, rachunku, który nam wystawiono za życie na kredyt w roku 2008, nie udało się spłacić masowo drukowanymi papierowymi pieniędzmi i obecnie będzie trzeba go uregulować realnymi dobrami. W przypadku takiego osobnika, jak ja jest to ciężka praca zarobkowa, dzięki której będę musiał spłacić własną część długu.

Najbardziej obawiam się apokaliptycznych scenariuszy, w których starty finansowe na giełdach przełożą się na masowe bezrobocie, wzrost nastrojów ekstremistycznych (jakiekolwiek by one nie były) i nie daj Boże w efekcie wybuch takiego, czy innego konfliktu zbrojnego, co by było powtórką historii z lat 30 i 40 XX wieku. W takim, najgorszym razie, żadne złoto, ani franki nie będą mnie interesowały tak bardzo, jak podstawowe artykuły, takie jak żywność, czy paliwo. Wówczas zapewne czmychnę na prownicję. Mam jednak nadzieję, że jest to tylko histeryczna wizja spowodowana namiarem emocji.

Żeby nie brzmieć tak zupełnie pesymistycznie, napiszę, że owe pln 1000 starty w sporej części udało mi się pokryć, dzięki pieniądzom za beta testy portalu Gieldokracja.pl :).

2 komentarze:

  1. Teraz to tylko strach, kryzys będzie w 2012...
    Ale czy tak naprawdę on nas dotyczy? Zwykły człowiek nie wychyla nosa na giełdę, kredyty walutowe itp. Często nawet nie wie że coś takiego ma miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  2. @matipl
    Teraz pewnie wiekszosc przecietnych Kowalskich nawet nie zauwaza i/lub nie rozumie obecnego kryzysu. Pytanie jakie bedzie przelozenie sytuacji, z ktora mamy dzisiaj do czynienia na realna gospodrke, zatrudnienie oraz ceny w przyszlym roku ?
    Wiem na pewno, ze problemy w sferze finansow, przeklada sie potem na problemy w realnej gospodarce.

    OdpowiedzUsuń