G R A G I E Ł D O W A.

niedziela, 23 czerwca 2013

Sell in May and go away.


Obserwacja zachowania rynku w ciągu ostatnich tygodni, wydaje się potwierdzać stare porzekadło „Sell in May and go away”.
W ubiegłym tygodniu inwestorzy z naszego rodzimego parkietu przekonali się dość boleśnie jak łatwo na giełdzie przejść od huraoptymizmu do czarnej rozpaczy. Niestety warszawskiemu indeksowi szkodzą (moim zdaniem) głównie dwa czynniki. Pierwszy z nich to niepokojące doniesienia z gospodarek rozwijających się (do których pamiętajmy Polska też jest zaliczana), takich jak zamieszki w Turcji, czy wyraźne hamowanie gospodarki światowego producenta wszystkiego - Chin.
Drugim czynnikiem osłabiającym polską giełdę jest komunikat Bena Bernanke o ograniczeniu skupu obligacji przez Rezerwę Federalną, a co za tym idzie ograniczenie podaży amerykańskiego dolara.
To oznacza, ze panująca ostatnio hossa (jak ją niektórzy nazwali - z drukarki, z uwagi na jedną z największych w ostatnich latach akcji druku amerykańskiej waluty) zaczyna wyraźnie słabnąć. Inwestorzy zagraniczni zaczynają wycofywać swój kapitał z takich regionów świata, jak Polska właśnie wyprzedając akcje ze znaczkiem PL, a co za tym idzie polską złotówkę. Za to jak sądzę coraz chętnie spoglądając na amerykańskie dolary. Być może, jak piszą o tym niektórzy komentatorzy z blogsfery i prasy, warto zagrać na scenariusz wzrostowy dla tej właśnie waluty ? Ale to już musi ocenić każdy sam.

Dla przeciętnego Kowalskiego oznacza to niestety wyższą ratę kredytu walutowego - pozdrawiam wszystkich frankowców - i droższa wakacje dla tych wszystkich, którzy nie wykupili opcji niezmiennej ceny w biurach podróży lub dopiero teraz będą kupować walutę na zagraniczne wojaże.

Cóż tu dużo mówić, zachowanie giełd jest tak naprawdę odbiciem tego, co się dzieje w realnej gospodarce, tylko, że wydarzenia na parkietach zwykle wyprzedają, to co się będzie działo w realnej gospodarce - ostatnie dni i siła amerykańskiego indeksu S&P pokazują, że amerykańska gospodarka odbija się od dna jednak lepiej, niż europejska.

Dla takiego długodystansowca oznacza to moment, kiedy warto się zastanowić, czy może i kiedy dokupić trochę polskich akcji, no i czekać aż amerykański S&P też się przegrzeje, dając okazję do promocyjnego kupna tego indeksu w postaci funduszu ETF.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz